poniedziałek, 7 marca 2016

Plażingowi mowimy NIE

Wspomniana we wpisie Maji plaza Railey slynie nie tylko z piasku, laguny i bajecznych widokow, ale takze z wielu drog wspinaczkowych, co przeklada sie bezposrednio na ilosc szkol i wypozyczalni sprzetu. Niestety, reszta ekipy nie dala sie skusic, wiec zostalam sama z moim hobby, podczas gdy oni wybrali plażing, przez duze P.

Wybralam oferte podstawowa, czyli 1/2 dniowy kurs dla poczatkujacych, co okazalo sie strzalem w dziesiatke, bo przy najmniejszym wkladzie finansowym nie dosc ze od razu asekurowalam prowadzacego kurs przy zakladaniu wedek, to z racji ze reszta kursantow byla naprawde poczatkujaca, zrobilam 5, zamiast oficjalnie oferowanych 3 drog. A na deser jeszcze zgadalam sie z dwojka wspinaczy i juz w gratisie spedzilam kolejne kilka godzin po drugiej stronie skaly, bawiac sie dalej.

Tu sie wspinalismy z rana - nasze stanowisko po lewej, zatoczka po prawej.
Usmiech po zrobieniu najdluzszej w karierze 26m drogi (5a)
Gdy zaczynalismy, plaza byla pusciutka, tylko my i malpy. Zanim jednak rozlozylismy sprzet i przeszlam droge, ku mojemu zaskoczeniu nagroda byl nie tylko przesliczny widok z gory na zatoke i wysepki, ale i brawa od jakis 30 gapiow na plazy!
Udana proba przejscia drogi 6a:
A tak wyglada skala (nasze drogi za drzewem, po lewej) na ktora sie wspinalismy, z pewnej perspektywy
Ciekawostka byla jaskinia z nazwijmy to kapliczka w ktorej czcci sie, khmm...
.
Idealnie tez sie zlozylo, ze Railey bylo ostatnim punktem plazingu reszty ekipy, wiec trafila mi sie podwozka na nasza plaze, gdzie przy sutym obiadku dzielilismy sie wrazeniami z mniej lub bardziej aktywnych form wypoczynku.

2 komentarze: