Wprawdzie juz wiem, skad to słowo pochodzi, ale jakos w przypadku tego wyjazdu reisefieber nie czuje.
Tak, wiem - czeka na nas inna kultura, upały, rajskie plaze, obrosniete dzungla swiatynie, małpy i słonie oraz drinki z palemka. Ale jakies to wszystko nierealne. Jak to, juz za dwa dni mam siedziec w samolocie do Dubaju? A w piatek wieczorem próbowac oryginalnych tajskich dan w ulicznych garkuchniach w Bangkoku?... jakos nie wierze.
Kolega z pracy spytał czy mamy juz jakos zaplanowany ten wyjazd - odpowiedziałam, ze jedzie nas 3 menedżerów i jeden prezes, wiec chyba juz nie ma watpliwosci ze itinerariusz jest rozpisany co do dnia :)
Z wirtualnym reisefieber czy tez na spokojnie,w kazdym razie na najblizsze 3.5 tygodnia tradycyjnie zapraszamy szanownych pt. czytelnikow do wspolnej podróży po Tajlandii, z wyskokiem do Kambodży.
p.s. Jasiu - dzieki za pomoc w planowaniu wyjazdu i inspiracje odn. nazwy bloga.
p.s. Jasiu - dzieki za pomoc w planowaniu wyjazdu i inspiracje odn. nazwy bloga.
Czekając z wypiekami na oczach (you've read that correctly) na wpis prezesa, polecam się. To pisałem ja - Jarząbek.
OdpowiedzUsuńBądź cierpliwy,mój Jarząbku!:-)
UsuńTeraz to dopiero mam CIERPLIWOŚĆ -10
UsuńWasze podróże są jak kolejne odcinki sagi którą czytasz zapartym tchem i wpieniasz się kiedy się kończy z przebłyskiem nadziei na kolejny epizod... o i proszę tak niespodziewanie JEST.... wypieki na policzku, też są... czytam.
OdpowiedzUsuńCzytamy!
OdpowiedzUsuńCzekamy na wrażenia
OdpowiedzUsuńCzekamy z niecierpliwością na kolejne wpisy.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń